piątek, 16 sierpnia 2013

7.

Koci głód.

Koci głód to pasożyt podstępny i uciążliwy. Daje zwykle o sobie znać około 4 nad ranem. Nosiciel robi się niespokojny, zaczyna pomiaukiwać nerwowo, skakać po, śpiącym snem sprawiedliwego, człowieku pracującym (zwanym w dalszym ciągu tekstu karmicielem), a jeśli to nie pomaga, strąci jedną czy dwie doniczki z parapetu i już karmiciel jest na równych nogach. Czasami karmiciel usiłuje być przebiegły i zamknie wieczorem drzwi do sypialni. He he i jeszcze raz he. Nosiciel przyłazi pod zamknięte odrzwia i drze ryjka, waląc łapami, skacząc na klamkę i obdzierając pazurami lakier. Karmiciel może przetrwać ten atak jeśli nie zależy mu na drzwiach, ale ponieważ wymienił je parę tygodni  temu (z powodu kocich śladów) i stracił na to trochę kasy, więc wiedziony troską o swoja własność i zawartość portfela, wstaje. Koci głód każe wtedy nosicielowi wić się, łasic i przytulać do nóg karmiciela wydając przy tym różne dziwne dźwięki mające symbolizować zadowolenie, miłość i wdzięczność. Jeżeli po drodze zaspany karmiciel nie zabije się o wijące się ciało nosiciela - swoją drogą to dziwne, jeżeli kot chce jeść, to wykazuje taką hiper nad aktywność, że z jednego osobnika robi się dwadzieścia i to wszystko pod twoimi nogami - no więc jeśli się nie zabije, to po przekotłowaniu się w korytarzu zbierze swoje jedynki z podłogi i dotrze do kuchni. Tam zastaje puste miski które był napełnił - z górką! - późnym wieczorem, kiedy kocina spała słodko zwinięta w precel na fotelu, po to by gadzielcowi zostawić żarcie na rano. Ale jak już powiedziałam, koci głód to pasożyt podstępny i wyrachowany. Każe swojemu nosicielowi zeżreć o północy wszystko co do okruszka, po czym rano już wiecie co. Możesz próbować go przechytrzyć i nasypać taką górę jedzenia, że dziesięć kotów by tego nie zjadło - wszystko na nic. Żarcie znika, dematerializuje, rozpływa się w magiczny sposób, a nosiciel i tak o 4 rano jest głooodny.

Dobra, karmiciel na wpół śpiący daje nosicielowi żreć, po czym wlecze się w stronę łóżka. Jeżeli myślał, że spokojnie zaśnie, to się mylił. Przecież każdą ale to każdą chrupkę trzeba przegryźć. Co z tego, że w ciągu dnia kot łyka je w całości, teraz musi je gryźć. Brzmi to jakby ktoś łupał orzechy. Kokosowe.

Nie chcę nikogo martwic, ale co weszło w kota to i musi wyjść w tej czy innej postaci. Nio. Karmiciel usiłuje zasnąć po całej serii chrupnięć i ciamknięć, ale nic z tego. Teraz nadeszła pora na kuwetowanie.
Najpierw kot wygrzebuje dół na urobek. Grzebie, i grzebie, i grzebie,i grzebie, ma się wrażenie, że chce dokopać się do wnętrza ziemi. A każde grzebnięcie rozlega się w uśpionym domu echem jakby ktoś przerzucał taczki pełne cegieł i wwierca się w umęczony bezsenny mózg karmiciela. Potem następuje chwila przerwy wiecie na co, po czym zaczyna się zagrzebywanie. I apiać to samo.

Kiedy już karmiciel zaśnie przy dźwiękach tłukącego się po mieszkaniu kota rozlega się dzwonek budzika. Finito.

Puenta
Nie ma puenty. Wielokrotnie masz ochotę udusić futrzaka albo wywalić go przez okno. Ale. Kochasz go, no i kurczę, wystarczy, że otrze się o ciebie słodko mrucząc - wszystko przechodzi.

PS
Jeżeli myślisz, że twój kot jest wolny od infekcji jesteś w błędzie. Każdy, absolutnie każdy kot jest tym zarażony i prędzej czy później choroba się ujawni. One to wysysają z mlekiem matki...

Łeheheheheheee sssasasasasa (diabelski chichot)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz