piątek, 1 sierpnia 2014

14.

Alkohol.

Alkohole – związki organiczne zawierające jedną lub więcej grup hydroksylowych połączonych z atomem węgla w hybrydyzacji sp3.
Tyle wikipedia. Chemicy teraz się cieszą, nie-chemicy są wystraszeni, albo machają witką. 

Najczęściej spotykane przez nas w środowisku dobrze nam znanym alkohole to metanol i etanol. 

Metanol poznajemy głównie po tym, że jak go konsumujemy to zaczyna się gwałtownie ściemniać. Jeżeli zapadanie zmroku ma miejsce w czasie dla niego nietypowym, należy natychmiast odstawić flachę spożywanego trunku i świńskim truchtem udać się w poszukiwaniu lekarza, a jeszcze lepiej przedsiębiorcy pogrzebowego, bowiem alkohol metylowy jest używką jednorazową. Można go spożyć tylko jeden raz w życiu, przy czym owo życie dosyć gwałtownie się po tym kończy.

Etanol ma dużo zastosowań, ale głównie służy do dezynfekcji. Zewnętrznej jak i wewnętrznej. 
Zewnętrznie to wiadomo, to co chcemy zdezynfekować polewamy etanolem, zwykle wysokoprocentowym i drobnoustroje szlag trafia bo im się białko denaturuje w komórkach. A mają je pojedyncze, te drobnoustroje, więc siłą rzeczy jak im się to i owo zdenaturuje czyli zetnie, to są kaput, nomen omen zalane w trupa. He he. 
Wewnętrzna dezynfekcja polega na wlaniu w człowieka większej lub mniejszej ilości alkoholu wysokoprocentowego celem zalania robaka. Człowieka szlag nie trafia, bo składa się on z milionów komórek i to, że mu akurat obumrze kilkadziesiąt jednorazowo wielkiego wrażenia na nim nie czyni. W końcu na plaster mu np tabliczka mnożenia, kalkulatory przecież są, nie? Zalewanie robaka zaś jakoś dziwnie wychodzi, bo ogólnie wiadomo że ,,kto pije i pali ten nie ma robali". I teraz, 90% pełnoletniego społeczeństwa pije mniej lub bardziej regularnie i 40% tegoż społeczeństwa pali papierosy, a jednocześnie lekarze twierdzą że 80% populacji ma bogate życie wewnętrzne bynajmniej nie duchowo, tylko w sublokatorów w kiszkach, to coś tu jest chyba nie tak?
Spożycie etanolu daje różne efekty uboczne. Spożywający może wpaść w euforię, lub przygnębienie, może chichotać się głupkowato lub szlochać melancholijnie, może chcieć zawierać z każdym przyjaźń do grobowej deski albo wręcz przeciwnie, walić wszystkich po mordach, może też mieć omamy...
Każdy kto czytał ,,Lesia" Joanny Chmielewskiej zna słynną scenę z różowym słoniem. Nie dość, że był różowy, to jeszcze tańczył... kto zaś nie czytał, to niech sobie doczyta, mnie się nie chce tłumaczyć. Wielokrotnie zarzucano autorce nazbyt wybujałą wyobraźnię. A guzik prawda. W życiu zdarzają się rzeczy o których filozofom się nie śniło. Ja osobiście widziałam kiedyś w nocy dwa tańczące na środku ulicy zielone ufoludy z czułkami... Byłam trzeźwa a ufoludy świeciły. Na zielono... Potem się okazało, że to byli dwaj baaardzo weseli studenci wracający z imprezki, mieli na sobie srebrne kombinezony , świecił na nich zielony neon, stąd ten upiorny blask. Ale pierwsze wrażenie było piorunujące. Skoro takie rzeczy można zobaczyć na trzeźwo to co można po pijaku?!